Wczoraj jednak było szorowanko bo zabierałem Dorotę na Nowe horyzonty. Takie przeobrażenie subaraka: po południu zabłocony jak auto farmera z Nowej Zelandii, a wieczorem lśniący bolid co zadaje szyku na ulicach Wrocławia.
PS. Zacząłem rozmawiać z moim forkiem. Chyba mu się to podoba bo zgasła kontrolka airbaga. Maleje lista usterek do usunięcia. Zostało lewe pozycyjne, tylna wycieraczka i szyberdach.
Już to sobie wyobrażam... Biorę taboretkę do garażu i zasiadam z książką przy masce forka, lekko sciszonym głosem czytam kolejny rozdział, miarowo głaszcąc dłonią błotnik. Nade mną zwisa na kablu goła 60W żarówka. I tak utulam go do snu... Wychodzę dopiero, gdy cały olej spłynie ze wszystkich stu dwadziestu pięciu rumaków do miski olejowej. Śnij o potędze. Takie freudowskie trochę...